WŁAŚCIWIE MOGĘ JUŻ IŚĆ
W szarej codzienności poukładasz błahe sprawy,
na półce postawisz o mnie wspomnienia.
Pomiędzy książki upchniesz minione chwile,
jestem, chociaż właściwie mnie już nie ma.
Wszystkie słowa pod poduszkę skryjesz,
wymieciesz okruchy pocałunków i snów.
Fotografie na biurku pożółkną już jutro,
i nikt nie zauważy, że odszedł ktoś znów.
Tak na prawdę nie patrzy na mnie nikt,
będę aniołem, nie będąc godzien nim być.
Mieszając prawdę z fałszem kryjącym wstyd,
szepniesz żegnaj, właściwie możesz już iść...
b.szot...